Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Turcja 2016

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 8:33, 17 Lip 2016    Temat postu: Turcja 2016

--
Łukasz Wójcik 16 lipca 2016

Czy w Turcji jest jeszcze demokracja?

Recepta Recepa

Polska prawica chce zrobić z Warszawy Budapeszt.
Dlaczego nie od razu Ankarę? W końcu prezydent Turcji zrealizował już
to, o czym premier Węgier na razie tylko mówi.
Recep Erdogan 10 sierpnia dość łatwo zwyciężył w meczu o prezydenturę.


Wąs pod nosem, lekki brzuszek pod koszulką. Ulubiona pozycja: napastnik – jak Viktor Orbán. Na dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi lider sondaży 60-letni Recep Tayyip Erdoğan pojawił się na boisku. Tylko na 15 minut, ale to wystarczyło. W towarzyskim meczu strzelił trzy bramki, nad którymi rozpływał się później selekcjoner tureckiej reprezentacji. Dwa tygodnie później, 10 sierpnia, w podobnym stylu zwyciężył w meczu o prezydenturę.

Do mistrzostwa został mu już tylko jeden krok. Jeśli w przyszłym roku jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wyraźnie wygra wybory, Erdoğan zmieni konstytucję i Turcja stanie się republiką prezydencką. Wtedy na boisku zostanie tylko on sam, wobec 77 mln Turków na trybunach. Znany amerykański publicysta Fareed Zakaria nazywa to systemem plebiscytowym, czyli bezpośrednią relacją między Liderem, który jest uosobieniem (częściej mu się wydaje, że jest) narodowej woli, a narodem, do którego mają prawo należeć tylko ci, którzy głosowali na Lidera.

Zakaria jest również autorem innego, kluczowego tu pojęcia. W książce „The Future of Freedom” z 2003 r. proroczo zapowiedział, że przyszłość może należeć do demokracji nieliberalnych. Na Zachodzie przyjęło się uważać, że w demokracji nie chodzi tylko o demokratyczny sposób wybierania władz, ale również o cały szereg zasad, które – w wielkim skrócie – bronią praw jednostki i mniejszości przed tyranią większości. Taka demokracja w Turcji już nie istnieje. To wciąż demokracja, ale już nie jest liberalna.

Polska i Turcja, dwa kraje, które w tym roku obchodzą 600-lecie nawiązania stosunków dyplomatycznych, mają ze sobą zaskakująco wiele wspólnego. Jarosław Kaczyński może nie jest tak wytrawnym snajperem jak Erdoğan, ale dajmy za przykład ten oto cytat: „Społeczeństwo jest zaślepione propagandą. Elita, która gardzi społeczeństwem, narzuciła mu zachodnią kulturę, niepasującą do lokalnej mentalności i nieszanującą tutejszych obyczajów. Władza przez lata wmawiała obywatelom, że są szczęśliwi i jednocześnie okradała ich z narodowego majątku, uwłaszczała się na nim. Przede wszystkim jednak odrzuciła Boga na rzecz materialistycznych bożków”. To fragment wiecowego przemówienia Erdoğana z końca lat 90.

Wspomniana elita to spadkobiercy Kemala Atatürka, założyciela Republiki Tureckiej, którzy przez osiem dekad pers­wazją, a niejednokrotnie też gwałtem, narzucali zachodnie wzorce społeczeństwu. Wszystko to działo się pod hasłami modernizacji i postępu, mocą armii, która stała się czymś w rodzaju staży Świętego Graala – kemalistowskiej ideologii, która z biegiem czasu zamieniła się w doktrynalną skamielinę.

Tamta Turcja była krajem klasowym. Władzę dzierżyła stosunkowo wąska grupa tzw. białych Turków, wykształconych, zwesternizowanych, pełnych poczucia wyższości nad resztą społeczeństwa, czyli nad czarnymi Turkami. Ta milcząca większość była w zasadzie wykluczona z życia publicznego, nie mogła zajmować wysokich stanowisk w administracji, kobiety w muzułmańskich chustach miały zakaz wejścia na teren uniwersytetów czy urzędów, a wszelkie przejawy religijności zostały wepchnięte w sferę prywatną.

Podwójny przełom nastąpił w latach 80., gdy władze, obawiając się coraz silniejszych ruchów lewackich, postanowiły zrównoważyć ich wpływy dopuszczeniem do sfery publicznej pobożnych i konserwatywnych Turków. Drugim przełomem okazała się liberalizacja gospodarki, niezbędna wówczas z powodu załamania się modelu centralnego planowania. Największymi beneficjentami tego otwarcia były tysiące małych przedsiębiorców, tzw. tygrysów anatolijskich, którzy z kolei wraz z bogaceniem się zaczęli mieć pretensje natury politycznej. To ich niezadowolenie zagospodarował właśnie Erdoğan.

Wyjściowa diagnoza Erdoğana była trafna. Jego partia przywróciła głos wykluczonym, milionom Turków, którzy czuli się obywatelami drugiej kategorii, a wcześniej politycznie nie istnieli. Był jednym z nich, miał skromne początki, jako dziecko musiał pracować. Gdy zaczynał jako polityk, był pogardzany przez stare elity. Ale jednocześnie mówił swoim zwolennikom, że mają swoją godność, że to również jest ich kraj.

Obiecał im dobrobyt i słowa dotrzymał. Rozpędzone tygrysy z Anatolii skorzystały na częściowym otwarciu rynków europejskich. Jeszcze większe korzyści gospodarcze przyniosło zbliżenie z krajami arabskimi, Turcja w ciągu niecałej dekady stała się największym eksporterem i inwestorem w regionie. PKB kraju potroił się, a przy okazji Turcja pozostaje jedynym w Europie państwem, w którym nierówności dochodowe w ostatnich latach zmalały, głównie dzięki transferom społecznym i korporacjom przyjaznym rządowi, o których niżej.

To rząd AKP wprowadził pełną bezpłatność w służbie zdrowia dla wszystkich obywateli i choć na prowincji jest ona marna, to jeszcze 10 lat temu w ogóle jej tam nie było. To w końcu ten rząd rozkręcił budownictwo rodzinne, dramatycznie poprawił infrastrukturę.

Dlatego poparcie dla AKP, mimo małych wahnięć, stale rosło – w ostatnich wyborach parlamentarnych z 2011 r. partia Erdoğana otarła się o próg 50-proc. Jednocześnie nastąpiła aktywizacja polityczna Turków, którzy wcześniej z zasady nie głosowali – frekwencja w ciągu dekady skoczyła z nieco ponad 40 proc. do 87 w 2011 r.

Niech kradnie

Gdy więc pojawiły się pierwsze zarzuty dotyczące korupcji i nepotyzmu władzy, zwolennicy tureckiego premiera nie mieli mu tego za złe. Niech kradnie, ważne że skutecznie rządzi – twierdzili. Powstał nawet spór sympatyków Erdoğana (może być autorytarny, póki jest skuteczny) i ludzi z jego najbliższego otoczenia (jest skuteczny, bo jest autorytarny). Jego władza i pycha rosły wraz z kolejnymi wygranymi wyborami.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 9:19, 17 Lip 2016    Temat postu:

-
anumlik
16 lipca o godz. 8:37
@lonefather

Na takie, jak tureckie, wydarzenia kropelki nie pomagają. Nawet duuuużo
kropelek nie pomaga. Jakieś koszmary one są bardziej skłonne wywołać,
niż zgłuszyć jedną myśl. Cokolwiek by się w tej chwili – po opanowanym
przez Erdogana puczu – nie wydarzyło w samej Turcji, świat w jego
obecnej politycznej konfiguracji, odchodzi. Co pojawi się w jego miejsce?
Ot, pytanie, na które żadne kropelki nie pomogą w odpowiedzi.
A w Turcji Erdogan zaczął już masowe czystki w armii. Jeśli „laickich”-
po konsekwentnym armii laicyzowaniu, dokonanym jeszcze przez
Ataturka – oficerów zastąpią oficerowie „islamscy”, to czarno widzę
przyszłość drugiej co wielkości armii w NATO.
Pytanie, które od siebie
odpycham, brzmi. A co, jeśli ten pucz został przez Erdogana zaplanowany
po to, aby mieć pełną kontrolę nad armią? Do wczoraj nie miał.

I taki wiersz Josifa Brodskiego mi się bez przerwy po głowie,
kropelkami zapruszonej, kołacze:

W chwili, kiedy przy kolacji
bronisz niedorzecznych racji
żal za głupstwem topiąc w wódzie –
giną ludzie.

W przecudownych starych miastach
strach w codzienny pejzaż wrasta
śniąc o ocalenia cudzie –
giną ludzie.

W wioskach, których wcale nie ma,
bo śmierć przez nie przeszła niema –
wierząc swej nadziei złudzie
giną ludzie.

Giną ludzie gdy głosujesz
za spokojem – i próbujesz
bunt sumienia zbić doktryną –
obcy giną.

W chwili, gdy rozrywki żądasz,
w telewizji mecz oglądasz,
lub się pławisz w słodkiej nudzie –
giną ludzie.

Oto nowa jest idea:
jeszcze ludzkość nie zginęła,
chociaż w Kainowym trudzie
giną ludzie.

Wielbiąc każde przykazanie,
zapis świętych praw w Koranie,
Ewangelii i Talmudzie
giną ludzie.

Wśród wyznawców każdej wiary
są mordercy i ofiary –
twe milczenie wskaże teraz
kogo wspierasz.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 9:20, 17 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 9:25, 17 Lip 2016    Temat postu:

-
mag
16 lipca o godz. 10:30

Staram się czytać ze zrozumieniem w tę i z powrotem i nadal nie rozumiem,
po co jest ta fundacja narodowa oraz co i komu ma fundować.
Jakieś ciała lotne – idee narodowe, a jeśli ciała stałe – to w postaci czego?
Brochy rąbka wiary uchylenie też mi horyzontu nie poszerzyło.

Nie chcę pana Jacka fatygować, w końcu swoją lekcję odrobił i nie jest
winien temu, że snadź mam jakieś braki umysłowe.
Czy ktoś na tym blogu mógłby w krótkich żołnierskich słowach objaśnić
mi istotę rzeczy?

A co do próby puczu wojskowego w Turcji to do dziś znawcy przedmiotu
pod niebiosy wychwalają maestrię naszego generała Wojciecha Jaruzelskiego.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 19:41, 18 Lip 2016    Temat postu:

-
Agnieszka Mazurczyk więcej tekstów tego autora
18 lipca 2016

Nieudana próba zamachu wzmocni Erdoğana,
ale osłabi szanse Turcji na wejście do UE


Trwające od wielu lat wchodzenie Turcji do Unii to obustronna iluzja,
gra pozorów, w której przegra ten, kto pierwszy powie dość.

Były dowódca tureckich sił powietrznych, generał Akin Ozturk, przyznał się prokuraturze do zaplanowania zamachu stanu – przekazała państwowa agencja prasowa. Trwa przesłuchanie wojskowego. Erdoğan, który dzisiaj czuje się wyjątkowo silny, głośno rozważa wprowadzenie kary śmierci, zamyka oficerów i pozbywa się nieprzychylnych sędziów. Jeśli do tego dodać ściganie dziennikarzy, zamykanie gazet i zaostrzanie ustawy antyterrorystycznej, to Unia ma z Turcją coraz większy kłopot.

Jednocześnie nie może sobie pozwolić na utratę Turcji, bo jest ona dziś podwójnie istotna dla Europy. Jako kraj frontowy na wojnie z tzw. Państwem Islamskim i jako bufor powstrzymujący tysiące imigrantów z Bliskiego Wschodu. Żeby opanować kryzys imigracyjny i zapobiec wybuchowi wielkiej europejskiej kłótni, Unia podpisała z Turcją na początku roku porozumienie w sprawie imigrantów. Za cenę zatrzymania fali uchodźców zobowiązała się wspomóc Turcję finansowo, znieść dla Turków wizy i ponownie usiąść do zawieszonych jakiś czas temu rozmów akcesyjnych.

Choć z niedawnych badań wynika, że większość Europejczyków nie tylko obawia się, ale i nie wierzy w perspektywę członkostwa Turcji w UE albo wierzy w to w niewielkim stopniu, to Unia negocjacji z Turcją nie zerwie. Podejmuje z nią grę, mimo że dobrze wie o wszystkich grzechach przeciwnika. Po nieudanej próbie zamachu stanu oświadcza – chociaż nie do końca jej to w smak – że w pełni popiera demokratycznie wybrany rząd.

A w sprawie akcesji wciąż prowadzi negocjacje, otwiera kolejne rozdziały i podtrzymuje zaproszenie do Wspólnoty, mimo że dziś praktycznie każdy rząd Unii byłby zadowolony, gdyby Turcja z własnej woli przerwała rozmowy akcesyjne.

Iluzja jest też podtrzymywana po stronie tureckiej. Erdoğan powrót do rozmów akcesyjnych uczynił przecież głównym warunkiem podpisania tegorocznego turecko-unijnego porozumienia ws. imigrantów. Z wewnątrzpolitycznych względów zawieszenia starań o wejście do Unii nigdy oficjalnie nie ogłosi. Wszyscy wiedzą, że jeśli Turcja znalazłaby się we Wspólnocie, to dość szybko stałaby się wielkim beneficjentem nie tylko polityki regionalnej, ale i rolnej. Dlatego nawet jeśli prezydent od czasu do czasu straszy zerwaniem wspomnianego porozumienia ws. imigrantów, stwierdza bez ogródek, że „Turcja w dużo mniejszym stopniu potrzebuje UE niż UE Turcji”, albo zapowiada – jak ostatnio – referendum na temat członkostwa Turcji w Unii, to ostatecznie nie chciałby przejść do historii jako ten, który od UE się odciął.

Obie strony prowadzą więc ze sobą tę grę pozorów. Oficjalne negocjacje
ws. członkostwa Turcja rozpoczęła w 2005 r., a pierwszy wniosek
akcesyjny rząd turecki złożył jeszcze w latach 80. Negocjacje akcesyjne
co jakiś czas cichną, a potem znowu są wznawiane. Od lat oficjalnie
Turcja stara się spełnić wymagania Unii, a Unia chce przyjąć Turcję do
Wspólnoty. Przegra ten, kto pierwszy głośno powie, że ten proces nie ma sensu.

drukuj
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin