wladek
Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polaniec
|
Wysłany: Wto 17:58, 19 Maj 2015 Temat postu: Dziesięć milionów |
|
|
19.05.2015 -- wtorek
[link widoczny dla zalogowanych]
Dziesięć milionów
Jacek Żakowski
Dziesięć milionów dorosłych obejrzało pierwszą debatę
Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą.
To tegoroczny rekord polskich telewizji.
Nawet najgłupszy serial, najmniej śmieszny kabaret, najbardziej kiczowaty taniec z gołym tyłkiem na lodzie ani najbardziej beznadziejny mecz polskich piłkarzy nie miał tylu widzów, co rozmowa dwóch kandydatów na urząd prezydenta. Dotychczasowy tegoroczny rekord był o jedną czwartą niższy. Niewielka dawka treści zdeklasowała ocean „beztreści”.
Prezesi, dyrektorzy, oberredaktorzy oraz ich profesorscy mentorzy zwani „medioznawcami” – muszą być zaskoczeni. Obywatele okazali się mniej ogłupieni i bardziej zainteresowani sprawami publicznymi, niż się wydawało ludziom decydującym o kształcie polskich telewizji. Padła słynna teza, że telewizje są beznadziejnie głupie i pozbawione treści, bo tego chce publiczność. Czyli że media są takie jak społeczeństwo. A społeczeństwo, wiadomo… Morze ciemnoty, pośród którego tlą się elitarne kaganki światłości. Wedle tej narracji elita ma mrocznej, ludowej bestii dostarczać rozrywkową papkę, którą bestia się żywi, merdając ogonem, bo lud pozbawiony odpowiednich dawek swoich codziennych głupot może się rozzłościć i zakłócić elicie pełnienie jej elitarnych funkcji.
Kiedy dwaj politycy zaczęli do obywateli ludzkim głosem i dość inteligentnie mówić przynajmniej trochę coś/o czymś, obywatele tak się zasłuchali, że nawet zapomnieli dzwonić. Z grubsza biorąc – okazało się, że media są głupie, bo są głupie, a nie dlatego, że mają głupich odbiorców. Co więcej, okazało się, że kiedy media na chwilę, pod jakimś przymusem odgrywają mniej więcej tę rolę, którą powinny pełnić w demokracji, to na tym zarabiają. Bo ustawienie dwóch gości i dwojga dziennikarzy w studiu kosztuje pewnie ze sto razy mniej niż festyn tańca na głowie, a reklamy jednak cykają przed i po. Może nie tak gęsto, ale dla dużo większej grupy i w bardziej wiarygodnym kontekście. Dziwny świat – nieprawda?
A teraz wyobraźmy sobie, co by się w Polsce stało, gdyby ludzie odpowiedzialni za polski system medialny wzięli sobie to doświadczenie do serca. Na przykład gdyby trzy miesiące albo pół roku temu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – w porozumieniu z Państwową Komisją Wyborczą i może jeszcze z Konwentem Seniorów – ogłosiła terminy na przykład pięciu merytorycznych debat wszystkich kandydatów przed pierwszą i przynajmniej trzech przed drugą turą wyborów, informując, że organizatorem będą media publiczne (które po to m.in. są, by służyć demokracji), ale wszystkie stacje mogą te debaty za darmo transmitować. Może KRRiT mogłaby nawet użyć swego autorytetu, żeby skłonić do transmitowania debat wszystkie stacje ogólnopolskie.
Oczywiście nikt nie może zmusić kandydatów do udziału w debatach, ale żaden kandydat by nie zaryzykował, że jego konkurent dostanie darmo półtorej godziny czasu antenowego na większości kanałów. Przed pierwszą turą większość kandydatów wzięłaby udział w debatach, a przed drugą – obaj. Debaty byłyby tematyczne, więc kandydaci musieliby pokazać swoje poglądy i kompetencje. Czasu byłoby sporo, więc nie starczyłoby ślizgać się po tematach i chwytać rywali za słowa. Wyborcy, którzy na co dzień mało interesują się polityką, mogliby się trochę o kandydatach dowiedzieć, poznaliby trochę rzeczowych argumentów, pewnie wyrobiliby sobie zdanie w niektórych najważniejszych sprawach i wybierając, mogliby się kierować jakimiś argumentami, a nie tylko wywołanymi przez sztaby emocjami.
Czy to by zaszkodziło polskiej demokracji? Na pewno by ją zmieniło. I chyba nie na gorsze. Dlaczego więc w Ameryce kompletnie komercyjne media mogą zorganizować serię poważnych, merytorycznych prezydenckich debat, z których obywatele sporo się dowiadują, natomiast w Polsce, gdzie sporo (choć wciąż o wiele za mało) płacimy na media publiczne, jest to niemożliwe? Dlaczego z okazji pierwszej tury dostajemy teleturniej w formule „Jeden z dziesięciu”, a z okazji drugiej tury media publiczne mają nam do zaoferowania tylko jedną debatę – trochę lepszą, ale wciąż pospieszną, powierzchowną i pozostawiającą głęboki niedosyt? Debata w TVN – z konieczności także powierzchowna, bo również „o wszystkim” – sytuacji istotnie nie zmienia.
Dlaczego nasz system mediów publicznych nie może zachować się przynajmniej tak poważnie i odpowiedzialnie wobec demokracji, jak całkiem komercyjne media amerykańskie? Czy Polacy są głupsi niż Amerykanie i by takiej dawki politycznej wiedzy nie przyswoili? Czy może ludzie kierujący mediami są inni? Myślę, że bliższa prawdy jest druga odpowiedź.
Amerykańska elita ma liczne, znane powszechnie wady, ale ma też jedną zaletę. Demokrację uważa za publiczne dobro, w które trzeba stale inwestować. A polska elita, od kiedy „wywalczyła wolność”, żyje dumą z tego „historycznego sukcesu” i sądzi, że dalej może jechać na gapę. Bo w Polsce dominuje pogląd, że demokrację się ma, a Amerykanie wiedzą, że się ją nieustannie zdobywa.
Polska elita sądzi, że z demokracji wystarczy korzystać, a amerykańska wie, że trzeba ją wciąż budować. Polacy uważają, że demokracja to walka o władzę, a Amerykanie – że walka o to, co ludzie mają w głowach. Może jest to opis schematyczny, ale sądzę, że taki schemat oddaje istotną różnicę, nie tylko między elitą polską i amerykańską, ale też między polską a zachodnią w szerszym rozumieniu.
O źródła można się spierać, ale lekkomyślność, z jaką polskie elity traktują społeczne kapitały stanowiące podstawę demokracji, zdecydowanie wyróżnia nas na tle społeczeństw od dawna demokratycznych. Amerykanie, Niemcy, Brytyjczycy, Skandynawowie, Francuzi, Australijczycy, Kanadyjczycy itp. itd. za jeden z najważniejszych (a może za najważniejszy) celów polityki i obowiązków elity uważają budowanie, podtrzymywanie, przekazywanie międzypokoleniowe wspólnoty politycznej i świadomości demokratycznej.
To widać nie tylko w języku polityków, ale w programach szkolnych,
zawartości mediów, etosie akademickim i biznesowym.
Nawet w treściach popularnej rozrywki.
Nie twierdzę, że mamy w Polsce być tacy sami jak inni. Bądźmy sobą.
Ale nigdzie nie jest napisane, że musimy być gorszą częścią siebie.
Zainteresowanie debatą pokazało, że Polacy są lepsi, niż się elitom wydaje.
I pewnie lepsi niż nasze elity. Warto to odrobinę przemyśleć.
Teoretycznie publiczne media są po to, żeby wspierać to,
co w ludziach lepsze, a nie to, co gorsze.--
--
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 18:13, 19 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|